niedziela, 18 października 2015

Wracam! :D

halooo! :* kochani, co Wy na to, żebym zaczęłam tu pisać dla Was kolejne teksty, wciąż ff, ale nowe, albo kontynuację "The heart wants what it want". Piszcie, Co myślicie, a ja biorę się za odkopanie ostatnich tekstów.

środa, 6 maja 2015

Witam!
Kochani,  na wstępie chciałabym wszystkich przeprosić za ta strasznie długo nieobecność...  Wybaczcie,  ale brak czasu i ostatnie wydarzenia związane z odejściem Zayn'a dały mi wiele do myślenia na temat mojego bloga.
Niestety,  doszłam do wniosku,  że powinnam go zawiesić,  ale myślę,  że najwięcej do powiedzenia macie wy,  czyli moi czytelnicy.
Powiedzcie mi,  w takim układzie,  co mam dalej robić?  Chcecie czytać kolejne rozdziały "The heart wants what it want"?  Czy wolicie coś nowego,  bez Zayn'a...?
Czekam na wasze komentarze i opinie.  Liczę na was.  :*

poniedziałek, 2 lutego 2015

The heart wants what it want- rozdział 1

"I miss You"


*Oczami Zayn'a*


Rok od śmierci Sam... Chyba najgorszy rok w moim życiu, który jedynie czasami stawał się cudowny, dzięki Cloe. Chciała, żeby tak miała na imię nasza córeczka. Szkoda, że nie może Jej teraz zobaczyć...

-Zejdziesz na dół?-Liam wszedł do pokoju,
w którym robiłem wciąż to samo. Siedziałem z córką, a gdy spała gapiłem się w przestrzeń za oknem.
-Nie...
Zamknął drzwi i odszedł. Rok już siedzę bez sensu w sypialni. Rozmawiam-jeżeli można to tak nazwać tylko z Cloe. W prawdzie Ona jeszcze nie potrafi nic powiedzieć, ale przecież nikt nie rozumie się tak dobrze z ojcem, jak Jego córeczka. Tak to wszystko sobie tłumaczyłem... Ale może już czas, żeby wyjść, pokazać świat jaki ja widziałem, pokazać gdzie jest mamusia i powiedzieć jaka była, przecież nie mogę trzymać Cloe w zamknięciu.
Korzystając z faktu, że mała śpi, zszedłem na dół po raz pierwszy i rozejrzałem się po salonie i hall'u. Niewiarygodne, jak można zapomnieć, co ma się we własnym domu, po roku.

-Patrzcie kto zszedł!-Harry oznajmił reszcie patrząc w moją stronę.
-Nie ekscytuj się tak, Styles.-odparłem bez większego wzruszenia i pokonałęm ostatnie trzy stopnie dzielące mnie od salonu.-Gdzie jest kawa?
-Ciągle w tym samym miejscu.-Niall poinformował mnie z kuchni.-Tą co zwykle?
-Tak.-usiadłem na kanapie i zamilkłem z powrotem. Chłopcy tylko na mnie patrzyli, a Caroline, Która siedziała na kolanach Liam"a lekko się uśmiechnęła. Widać było, że wymusiła ten uśmiech, bo przecież Jej też jest ciężko, ale stara się tego nie pokazywać, Liam też się trzyma. A tak swoją drogą to w końcu są razem...
-Jak się czujesz?-z Jej ust padło pytanie, które ponownie zwróciło uwagę reszty na mnie.
-Jak zwykle... Ciągle źle...
-Zayn... Powinieneś się uśmiechnąć, wyjść gdzieś... Odżyć.
-Carol', nie potrafię...-odparłem patrząc w brązowe oczy przyjaciółki.
-Myślę, że powinniśmy gdzieś razem wyjść. Co Wy na to?
-Jestem za!-Harry podniósł rękę.
-Może jakiś klub? Dzisiaj?
-A Cloe?-próbowałem wymigać się od wyjścia.
-Zostanie z...
-Ze mną! Nie lubię klubów.-Niall poinformował nas stawiając tacę z napojami na stoliku.
-Dzięki.-odparłem sięgając po moją kawę.
-To jak? Idziemy dzisiaj na imprezę?
-Nie wiem... Zostanę z Niall'em...-odpowiedziałem i zamoczyłem usta w ciepłym napoju.
-Nie, nie, nie! Wychodzimy razem!-Caroline krzyknęła klaskając rękami.
-Jeszcze nie!-wstałem i nerwowym krokiem ruszyłem z powrotem na górę. Nie miałem ochoty kłócić się z przyjaciółmi, a tym bardziej imprezować... Nie potrafiłbym...
Trzasnąłem drzwiami sypialni i niechcący obudziłem córkę. Odstawiłem szybko kubek na stół i wziąłem małą na ręce.
-Już dobrze... Przepraszam...-szeptałem do Cloe, która wpatrzona we mnie swoimi błyszczącymi oczkami wydawała się wszystko rozumieć. Usiadłem na łóżku i ułożyłem Cloe obok. Położyłem się przy Niej i czekałem, aż zaśnie, nie zauważyłem nawet, kiedy sam zasnąłem...

*Oczami Liam'a*

-Powinienem z Nim pogadać...-oznajmiłem po dłuższej ciszy.
-Przepraszam...-Caroline odparła smutnym głosem.
-Za co? To nie Twoja wina. Zayn po prostu nie jest jeszcze gotowy.
-To może dajmy Mu trochę spokoju i pogadamy z Nim rano?-zaproponował Harry.
-Dobry pomysł.-wstałem z fotela.-Kto idzie na papierosa?-zapytałem kierując się na taras. Nie dostałem żadnej odpowiedzi, co znaczyło, że nikt nie będzie mi towarzyszył...
Wyszedłem i zaciągnąłem się papierosem.
-Co z Nim zrobimy? Przecież jak będziemy czekać jeszcze dłużej nic z Niego nie zostanie...-Niall stanął za mną.
-Powinniśmy...-wypuściłem dym z ust.-Wyciągnąć z domu... Zrobimy tak jak mówiła Caroline, ale zmienimy jeden mały szczegół. Zayn zostanie z Tobą w domu, w końcu sam do nas dołączy...
-Dobre...-pokiwał palcem i wszedł do środka.

*Pół godziny później*

-Niall my idziemy! W razie czego dzwoń.-poinstruowałem Horan'a i zatrzasnąłem za wszystkimi drzwi. Miałem zamiar zostać trzeźwy, więc zabraliśmy się samochodem.
W drodze trochę pogadaliśmy, a gdy zatrzymaliśmy się przed  NIGHT PALACE nastała cisza. Dawno tu nie byliśmy.

*Oczami Zayn'a*

Obudziłem się, ale obok mnie nie było Cloe. Zbiegłem nerwowo na dół i zobaczyłem Niall'a bawiącego się z Nią. Ulżyło mi.
-Gdzie wszyscy?-zapytałem siadając na kanapie.
-Wyszli.-blondyn odparł spokojnym tonem.
-A gdzie są?-zapytałem chcąc usłyszeć jakieś szczegóły.
-Są w NIGHT PALACE.
-Aha...

Po chwili ciszy wstałem i ruszyłem do kuchni, żeby znaleźć coś do picia.
-Mój samochód...
-Wszystkie stoją w garażu, a kluczyki wiszą w hall'u.
-Okej...
-Ubierz się, a ja zostanę z Cloe.-uśmiechnął się i kiwnął głową w kierunku schodów.
Domyślałem się, że Horan planował do od początku, ale wiedziałem, że muszę w końcu gdzieś wyjść. Potrzebowałem tego. Ruszyłem na górę i wbiłem się w jakieś ciuchy.
-Dzięki!-zawołałem do Niall'a wychodząc.
wsiadłem do swojego ulubionego auta i ruszyłem do klubu, w którym siedzieli kumple.

-Patrzcie kogo tu przyniosło...

Hej kochani! Przepraszam za ten poślizg, ale nie miałam możliwości wcześniej do Was wpaść. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i czekacie na kolejne. Zostawcie po sobie komentarz, żebym wiedziała, że jesteście ze mną i czytacie. Do następnego! :*

niedziela, 28 grudnia 2014

BOHATEROWIE "The heart wants what it want"







Zayn Malik
21




Alex Watson
21




Liam Payne 
21




Harry Styles
20



Cloe Malik 
+1
















Niall Horan 
21



Louis Tomlinson
23



Caroline Evans
21










sobota, 27 grudnia 2014

Closer 20 OSTATNI

 "Just go...  And leaved me alone."



...-Jakie dziecko?!-zapytałem lekarza, który ze stoickim spokojem spokojem przekazywał mi te informacje... Ja, sam, z dzieckiem? O nie! To się nie uda.
-Jak mniemam, pańskie.
-To nie możliwe...
-A jednak... Potrzebuję pańskiej zgody na utrzymanie dziecka przy życiu...
-Ile mam czasu na decyzję?
-Tak szczerze? Muszę wiedzieć już.-stanowczo odpowiedział i spojrzał mi w oczy.
-Yyy... Zgadzam się.-trudno mi to przeszło przez gardło, ale jeżeli mogę uratować nasze dziecko, to muszę się zgodzić.
-Proszę to podpisać i zapraszam na intensywną terapię. Tam przewieziemy Pana Dziewczynę.
-Dziękuję.
Lekarz odszedł, a Liam od razu zmaterializował się obok mnie.

-I co? Jak poszło?-Payne podbiegł i wlepił we mnie spojrzenie pełne nadziei, która w tym momencie nie była już potrzebna... tylko jak Mu powiem o tym wszystkim?
-Wszystko jasne...-odparłem odwracając lekko głowę.
-Czyli?!-Liam zaczynał robić się niecierpliwy.
-Sam... Ona była w ciąży...
-Była?!?-Jego oczy momentalnie się zeszkliły, a mi zaczęło brakować słów... Nie potrafię powiedzieć Mu, że ona po prostu nie żyje!
-Lekarz kazał mi podpisać zgodę na utrzymanie dziecka w łonie matki, aż do momentu kiedy będzie można je podpiąć do osobnej aparatury, żeby mogło normalnie żyć...
-Czekaj... Czy ja dobrze rozumiem... Sam nie...?
-Zrobili wszystko co można było zrobić... Zostało już tylko dziecko...
-Gdzie teraz są?-pytał powstrzymując łzy...
-Na intensywnej terapii... Mam tam pójść...

Ruszyłem bez zbędnych słów na oddział, gdzie miała znajdować się Sam. Liam zrobił to samo, ale z lekkim opóźnieniem.
Stanąłem przed szklaną powłoką drzwi i zamurowało mnie. Zobaczyłem Ją... Payne zatrzymał się kilka kroków dalej i przyglądał się Jej przez szybę. Była taka blada i potłuczona, bezbronna... Spuściłem głowę i zacząłem płakać... Miałem tylko nadzieję, że to zły sen...
Panowała cisza, ta najgorsza- pełna nadziei, a równocześnie pewności, że to już koniec... To wszystko rozwalało mnie od środka.
Uniosłem lekko głowę i otarłem łzy.

-Kto powie to Greg'owi?-usłyszałem cicho zadane pytanie Liam'a.
-Powinienem to być ja... Przecież to przeze mnie...
-Nie mów tak... To co się stało to tylko i wyłącznie moja wina... To ja Ją zdenerwowałęm i tak się skończyło... Zadzwonię do Niego. Powiedz o wszystkim Caroline.

Liam odszedł kilka metrów, a ja wyjąłem telefon i od razu wybrałem ikonę Carol' w kontaktach.

-Hallo?
-Cześć, tu Zayn. Muszę powiedzieć Ci coś ważnego...
-Co się stało?-dało się słyszeć w Jej głosie zdenerwowanie.
-Sam...
-Co z Nią? Coś z ciążą?!
-Skąd wiesz, że była w ciąży?-zapytałem zdziwiony.
-Rozmawiałam z Nią kilka dni temu... Stop!!! Była?!? Zayn mów zaraz co się stało!
-Ona nie... Sam nie żyje...-odparłem nie umiejąc po raz kolejny powstrzymać emocji...
-Co?!? Gdzie jesteście?
-W szpitalu, lekarze próbują ratować dziecko.
-Przylecę następnym samolotem. Wyślij mi adres tego szpitala!-rozłączyła się.

*Oczami Caroline*

Co mogło się stać? Muszę jak najszybciej jechać na lotnisko.
Zebrałam najpotrzebniejsze rzeczy i wybiegłam z domu.

Po 20 minutach byłam na lotnisku w Nowym Jorku.

-Bilet do Londynu na najbliższy lot, proszę.-nerwowo podbiegłam do okienka na lotnisku,
-Jeszcze nie wystartował samolot, który miał lecieć 10 minut temu. Zdąży Pani?
-Tak.-złapałam bilet i biegłam długim korytarzem w stronę płyty lotniska.
Udało się, zajęłam swoje miejsce i odetchnęłam lekko. Samolot wystartował, a ja uniosłam się nad miasto. W Londynie mamy być za półtorej godziny.

-Proszę zapiąć pasy, będziemy lądować.-głos pilota wybrzmiał z głośnika w samolocie. Nareszcie.

*Oczami Zayn'a*

-Caroline będzie tu za niedługo, właśnie wysłała sms'a, że lądują.
-Dobrze. Greg też powinien się zjawić lada chwila.-Liam odparł i ponownie skierował głowę ku szybie za którą leżała Sam.

-Witam ponownie.-lekarz pojawił się przed nami.- Chcą Panowie wejść do środka?
-Jeśli możemy...-Liam odpowiedział już startując do drzwi.
-Proszę bardzo, tylko spokojnie.-mężczyzna lekko się uśmiechnął i odszedł.

Po raz kolejny zapanowała cisza, aż udało mi się z siebie wydobyć jakiekolwiek słowo, żeby ją przerwać...

-Ty pierwszy...

Liam nic nie odpowiedział tylko skinął głową i ruszył w stronę łóżka Sam.
Spoglądałem ciągle na Nią z niedowierzaniem... Jak to wszystko się stało?
Usiadłem na krześle na przeciwko drzwi na oddział i spuściłem głowę opierając się o kolana.

-Kocham Cię i nigdy nie przestanę...-szeptałem do siebie, gdy ktoś oparł się o moje barki.
-Jestem.-Caroline oznajmiła zalana łzami.
-Sam leży tam. Liam u Niej jest.-odpowiedziałem ustępując Jej miejsca.
-Co się stało?
-Umówiliśmy się, żeby do mnie przyjechała... I nie dotarła...-próbowałem nie płakać, ale było to cholernie trudne, o ile w ogóle wykonalne.
-Wróciliście do siebie, prawda?-zapytała lekko skrępowana.
-Można było to tak nazwać...
Caroline wstała i przytuliła mnie, a ja rozkleiłem się jak dziecko... Zaczynało to wszystko do mnie docierać i to było najgorsze...

-Liam?
-Stary, idź...-wydukał pod nosem i wskazał ręką szklane drzwi.
Odwróciłem się i niepewnie wszedłem do sali. Usiadłem obok łóżka Sam i wziąłem Jej rękę, patrzyłem na Nią i myślałem... Myślałem, co by było, gdybym nie kazał Jej ukrywać "nas" przed Liam'em... To by się nie stało...

-Kochanie? Słyszysz mnie? Będziemy mieć dziecko, na pewno będzie takie śliczne jak Ty...-szeptałem do leżącej przede mną ukochanej...-Kocham Cię, nie możesz odejść, nie możesz mnie zostawić... nie możesz...-łudziłem się, że mnie usłyszy i odpowie, odpowie, że nie odejdzie, że to tylko przejściowe...

Mimo to, że wszystko zaczynało się układać w mojej głowie i wbrew mojej woli to do mnie docierało, to chciałem mieć Ją przy sobie. Przecież ja sobie nie poradzę z dzieckiem...
Wyszedłem na korytarz i usiadłem na wolnym krześle. Wpatrywałem się w sufit do końca dnia...

*Miesiąc później*

Po jak zwykle nie przespanej nocy wygramoliłem się z łóżka i po raz kolejny wbiłem swój wzrok w przestrzeń za oknem. Muszę jechać do szpitala, może dzisiaj dowiem się czegoś nowego.

Wyszedłem z sypialni i ruszyłem w stronę łazienki. Wziąłem prysznic, założyłem jakieś ciuchy i lekko podniosłem włosy.
W biegu zjadłem kawałem pizzy, czy czegoś, pewnie leżało to tu już kilka dni i wyszedłem z domu. Wbiegłem do garażu i wsiadłem do Bentley'a stojącego obok Ferrari, którym jeździła Sam...
Opuściłem podjazd i skręciłem w prawo w stronę głównej ulicy, żeby dostać się do szpitala.

Odkąd każdy dzień tam spędzam, nie mam czasu na nic.  Nie wychodzę nawet z Liam'em...  Zresztą On też nie spędza czasu w inny sposób.
Sam zostawiła nas samych...  Nie potrafimy sobie z tym poradzić.
Caroline trochę nam pomaga i próbuje podnieść na duchu,  ale widać,  że sama jest cholernie przybita...  Mimo to dzielnie się trzyma...

*szpital*

-Jestem!- oznajmiłem widząc Liam'a siedzącego na korytarzu. Pił kawę.
-Cześć. - odparł bez emocji podając mi prawa dłoń.
-Wiesz coś nowego?- zająłem miejsce obok kumpla i wlepiłem w Niego swoje spojrzenie.
-Larson ... -tak nazywa się lekarz. - czeka na ciebie w swoim gabinecie.
-okej.- wstałem i klepnąłem kumpla w ramię.
Pewnym krokiem ruszyłem wzdłuż korytarza,  żeby dostać się do gabinetu Larson'a.

-Dzień dobry.  Chciał mnie Pan widzieć.
-Tak.  Proszę usiąść. - facet wskazał mi krzesło i zajął swoje po drugiej stronie biurka. - Mam dla Pana ważną i chyba dobrą  wiadomość.-splótł palce opierając się łokciami o blat biurka.
-Słucham.
-Dziś możemy zakończyć proces rozwoju dziecka.  Możemy podpiąć je do osobnej aparatury.
-To fantastycznie...  Ale co będzie z...
-Będzie mógł Pan pochować swoją narzeczona... To niestety definitywnie koniec. - spojrzał mi w oczy...
-Dziękuję... - odparłem  niepewnie.  Teraz muszę powiedzieć to Liam'owi i zająć się pogrzebem.
-Proszę się nie martwić... - lekarz dodał zanim zamknąłem drzwi.

Zatrzymałem się zaraz po wyjściu z gabinetu.  Spojrzałem w sufit,  a moje oczy momentalnie się zeszkliły...  Kolejny raz będę musiał się z Nią żegnać...  Przez dłuższy moment tylko stałem,  aż z zamyślenia wyrwał mnie Liam,  który pojawił się obok nie wiadomo skąd.
-I co?
-Podpinają dziecko do osobnej aparatury.  Możemy pochować Sam...
-Czyli to już koniec? - zapytał opierając się o ścianę.
-Koniec.  Zostań tu,  a ja jadę do Domu po dokumenty.  W razie czego dzwoń. - poinformowałem Payne'a i ruszyłem przed siebie.

*kilka godzin później *

Wróciłem do szpitala.  Poszedłem jak zwykle na intensywną terapię,  ale nikogo tam nie było...  Wydałem szybko telefon i zacząłem nerwowo biegać po korytarzu.
-Liam,  gdzie jesteś?
-W szpitalu.  Właśnie patrze na Twoją  córeczkę.
-Córeczkę?-łza zakreciła mi się w oku...  - gdzie dokładnie jesteś?
-Od gabinetu Larson'a korytarzem w lewo i prosto.
-Zaraz tam będę. - rozłączyłem się i pobiegłem  korytarzem do miejsca,  gdzie miał znajdować się Payne.
Jest!  Widzę Go!  Spojrzał w moją  stronę i kwinął ręką,  żebym się pospieszył. Ale moment! Zatrzymałem  się i wbiłem wzrok w trzech facetów stojących za Nim.  Przecież to nie mogą być Oni...  Nie teraz! Cholera,  nie teraz!
Doszedłem do siebie i ruszyłem w Ich stronę.

-Co Oni tu robią?-zapytałem wskazując ręką na Harry'ego,  Niall'a i Louis'a.  ***
-Przyjechali.  Przecież to nasi kumple.  Pomyślałem,  że poczujesz się lepiej,  gdy przyjaciele będą przy Tobie.
-nie widzieliśmy się cztery lata,  nie utrzymywaliśmy ze sobą żadnego kontaktu,  a Ty uważasz Ich za moich przyjaciół?!? - krzyknąłem  na Liam'a...
-Zayn... - Harry się wtrącił. - Nie pamiętasz juz ile razem przeszliśmy?  Jesteśmy przyjaciółmi i chcemy być przy Tobie w tych trudnych chwilach.
-Chcecie być przy mnie...  Błagam!  Teraz?  Straciłem wszystko co się dla mnie liczyło...  A Ty teraz jak gdyby nigdy nic się pojawiasz  i chcesz mnie wspierać!  Śmieszny jesteś!
-Stary... - Niall próbował rozładować atmosferę... - To dla Ciebie trudne,  ale chcemy tu być...  Zostawiliśmy Cię wtedy,  gdy...
-Zostawiliście mnie,  gdy zmarła moja matka! Nie byłem Wam wtedy potrzebny?!
-To nie tak!  Chcemy,  żeby było jak dawniej.  Jesteśmy kumplami. Zawsze byliśmy. - Horan dokończył i wyciągnął w moja stronę rękę w geście zgody.
-Czego oczekujecie?  Że  tak po prostu wszystko będzie jak kiedyś? Otóż nie będzie!  Teraz mam córkę...  Teraz wszystko będzie inaczej... - opadłem na krzesło i bezwładnie spuściłem głowę...
-Dlatego chcemy Ci pomóc...  Od tego masz kumpli. - Louis w końcu się odezwał.! Oparł się o moje kolano i klepnął  w plecy. - Bez Ciebie to nie  ma sensu.
-Przepraszam...  - odparłem  bezsilnie spoglądając na czwórkę kumpli z dawnych lat...
-Przejdziemy przez to razem!-Liam wysunął rękę w naszym kierunku, a my już dobrze wiedzieliśmy co robić.  Kolejno położyliśmy ręce na Jego dłoni i zrobiliśmy to co zawsze w takich chwilach...
-Razem... - powiedziałem pierwszy,  a za mną kolejno Harry,  Liam,  Niall I Louis

*dwa dni pozniej*

Nadszedł TEN dzień...  Dziś nikt nie jedzie do szpitala.  Dziś dzień,  w którym już na zawsze pożegnam się z Sam...  Wyjąłem odpowiednie ciuchy z garderoby i zacząłem się ubierać.
Tak bardzo nie chciałem iść.  Nie chciałem zostać sam...  Bez Niej...

-Możemy jechać. - poinformowałem resztę zajmującą  mój salon.  Zatrzymałem się na schodach i przeczesałem  ręką włosy.
-Ja poprowadzę. - Harry oznajmił wstając z fotela.-Chodźcie.
-Jedźcie.  Ja pojadę sam...  Liam wie gdzie to jest.
-Okej.  Widzimy się na miejscu. - Tomlinson  wyszedł jako ostatni.
Rozejrzałem się po domu i wyszedłem kilka minut później.

Jechałem do kościoła w ciszy,  skupiony na drodze.  Bez żadnej nadziei...
Jechałem,  żeby powiedzieć to ostatnie "żegnaj...",  to najgorsze,  najtrudniejsze ze wszystkich...

Na pogrzebie byłem w innym świecie.  Odcięty od otaczającego mnie świata myślałem,  o Sam,  o nas i o dziecku.  O naszej córeczce.  Dopiero,  gdy przenieśliśmy się na cmentarz,  na miejsce,  gdzie czterech mężczyzn postawiło trumnę,  nad kilku metrowym dołem,  a ksiądz zaczął odprawiać
ostatnie modlitwy,  wróciłem do siebie.  Spojrzałem ostatni raz na trumnę,  gdy ta była spuszcza w dół.  Symbolicznie rzuciłem grudką ziemi i wypowiedziałem to ostatnie: "kocham Cię...".


Witam myszki!  To ostatni rozdział "Closer",  mam nadzieję,  że podobał wam się ten part,  bo będzie kolejny.  O czym świadczy pojawienie się reszty chłopaków.  Myślę,  że warto będzie czekać na drugą część tej opowieści.  Czekam na komentarze i dziękuję,  że tak dużo osób czytało "Colser",  to dla mnie bardzo ważne. A jeśli chodzi o kolejną część tej opowieści to myślę,  że pierwszy rozdział pojawi się już w styczniu.  Poprzedzony on będzie na pewno zwiastunem,  o którym was  pewnością poinformuje.  Szczegóły juz wkrótce!  Do zobaczenia! :*

czwartek, 9 października 2014

Closer 19

"Why YOU?!?!"


... Poczułam, że umieram...

*Oczami Zayn'a*

Długo Jej nie ma...
Chodziłem po domu w stresie, jakby nie było nie wiedziałem jak do końca zachować się, kiedy Sam przyjedzie...
Zadzwonię do Niej.

Zszedłem na dół do salonu i wziąłem do ręki swojego iphone'a. Tylko co ja Jej powiem?
Przez moment się zastanawiałem, ale po chwili byłem już gotowy. Wybrałem numer i przyłożyłem telefon do ucha.
Długi sygnał i nic. Próbowałem kilka razy, aż zacząłem zastanawiać się, czy nic się nie stało. Wyszedłem szybko z domu i wsiadłem do auta. Przez głowę przeleciały mi setki czarnych scenariuszy. Miałem już nawet pomysł, żeby zadzwonić do Liam'a, ale chyba by mnie zabił, gdybym zapytał, czy Sam już wyszła. Muszę sobie teraz poradzić sam.
Jechałem w stronę Jej domu i ciągle się rozglądałem, Bo miałem nadzieję, że trwa to tak długo, dlatego, że chciała iść pieszo do mnie. Łudziłem się o to, ale jak widać nie potrzebnie... Jakiś policjant kierował ruchem na ulicy, w którą powinienem skręcić, żeby dojechać do Boomstreet, gdzie mieszkała Sam.

-Przepraszam! Co się dzieje?-krzyknąłem do policjanta, który kazał mi się zatrzymać i wysiadłem z auta.
-Wypadek. Jakiś kretyn wjechał w czarnego mercedez'a.
-Jakiego mercedez'a?-zaczynałem się bać, ale starałem się zachować zimną krew.
-Wyższy terenowy.-policjant odparł bez żadnych uczuć w głosie i polecił mi wsiąść do samochodu.
-Mogę tam iść?
-Po co?-zapytał z pretensją w głosie.
-Po prostu muszę...-próbowałem się jakoś przecisnąć, ale gliniarz zablokował mi przejście.
-Nie! To niebezpieczne.
-Człowieku nie pierdol! Puść mnie!-wydarłem się i wbiegłem w tłum ludzi stojących przy dwóch
zmasakrowanych samochodach. Zamurowało mnie...
Ten czarny mercedez, a raczej to co z niego zostało należał do Sam. Ona... Ona żyje, prawda? Ona musi żyć, nie może mnie zostawić...
Podbiegłem do ekipy lekarzy, którzy wnosili nosze, na których lezała do karetki.

-Ona żyje?!?-krzyknąłem do jednego z nich.
-Nie mogę udzielać takich informacji.
-Nazywam się Malik. To moja dziewczyna!-odparłem mając nadzieję, że mi odpowie.
-Jej stan jest krytyczny. Wszystko będzie wiadomo w szpitalu, ale najpierw Pana dziewczynę czeka poważna operacja...-wsiadł do karetki i zamknął za sobą tylne drzwi. Muszę jechać za nimi. Nie zostawię Sam samej.
Pobiegłem do samochodu i jak najszybciej ruszyłem za pogotowiem. Muszę jakoś poinformować o tym Liam"a... ale... To jeszcze nie jest odpowiedni moment.

*Szpital*

Przez ostatnią godzinę lekarze próbują uratować Sam, ale jak na razie nie mam więcej informacji i nie zapowiada się, że szybko się czegoś dowiem. Usiadłem naprzeciwko bloku operacyjnego i wyjąłem telefon z kieszeni. Przez dłuższą chwilę tylko na niego patrzyłem i zastanawiałem się, jak powiedzieć TO Liam'owi, przecież to nie jest takie proste...
Najpierw spróbowałem napisać to sms'em, ale zrozumiałem, że to bez sensu. Malik! Weź się w garść i do Niego zadzwoń. Musi wiedzieć, co dzieje się z Sam.

Długi sygnał oczekiwania, ale w końcu odebrał.
-Czego chcesz?
-Przyjedź do szpitala. Sam...
-Co z Nią?! Co Jej zrobiłeś?!?-krzyczał wściekły.
-Nic! Uspokój się! Miała wypadek samochodowy. Operują Ją. Pośpiesz się!-rozłączyłem się i ponownie zająłem miejsce na krześle w centrum korytarza.
Oczekiwanie w takiej chwili est na prawdę nie do wytrzymania!

-Przepraszam!-zaczepiłem lekarza, który właśnie opuścił blok.-Co z Nią?
-Niestety nie mogę jeszcze nic powiedzieć, ale ciągle walczymy. Musi Pan czekać.
-Dziękuję.-odparłem opadając bez sił na krzesło.
Lekarz odszedł.

-Co z Sam?!-rozległ się głos Liam'a.
-Operują. Lekarz powiedział, że walczą i trzeba czekać...
-Co ja narobiłem...-mówił do siebie.
-Stary... To przecież nie Twoja wina!
-Miałem Jej pilnować, opiekować się i co?!
-A ja miałem być Jej miłością życia... I co zrobiłem?-spuściłem głowę, żeby Payne nie widział drobnych łez w moich oczach.
-Teraz najważniejsze jest, żeby z  tego wyszła.-usiadł obok mnie i czekał w milczeniu.
Sam też się nie odzywałem, bo nie wiedziałem co powiedzieć. Oficjalnie Liam mnie nienawidzi...

-Kawy?-zapytał po prawie godzinie bez słowa.
-Chętnie.-odparłem lekko podnosząc wzrok, żeby spojrzeć na stojącego kumpla.
-Zaraz wracam, a Ty czekaj.-poszedł w głąb korytarza i zniknął za zakrętem.
Nie było Go już dobrych kilka minut, aż nagle z bloku wyłonił się lekarz. Nie miał zbyt pogodnej miny.

-Pani doktorze?
-Mam dwie wiadomości. Dobrą i złą.
-Słucham...-wstałem nagle i stanąłem pełen zaciekawienia przed chirurgiem.
-Pana narzeczona niestety...-spuścił głowę...
-Co niestety?! Mów Pan do cholery!
-Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, ale nie udało nam się Jej uratować... Szczerze Panu teraz współczuję.
-Nic Pan nie mógł zrobić?!? Tak! Zawsze tak mówicie! Zabiliście Ją!!!-darłem się w rozpaczy.
-Proszę się uspokoić... Na szczęście...
-Jakie szczęście?! Ona nie żyje.
-Na szczęście udało nam się uratować dziecko. Możemy pozwolić mu trochę się rozwinąć w łonie matki.
-Jakie dziecko?!...


Hejka! Mam dla Was kolejny rozdział. Niestety nie jest on tak długi jak poprzedni z dwóch powodów. Po pierwsze, mam ostatnio mega urwanie głowy i nie daję rady, a po drugie, jest Was strasznie mało i siły do pisania coraz mniejsze.
Mamy tu przed ostatni rozdział "Closer", Jak widzicie dużo się zmieniło, ale to nie koniec. Komentujcie, a ja zabiorę się za ostatni rozdział. Miłego czytania!!!! :***

niedziela, 28 września 2014

Closer 18

"Is it the end?"


...-My nie możemy...-Szepnęłam patrząc w oczy Malik'a.
-Chodzi o to, co wtedy zrobiłem? Boisz się...-Jego oczy były lekko zeszklone...
-Nie... Znaczy... Tak, ale nie tylko!-próbowałam się ratować.-Bo Liam...
-Nie musi wiedzieć.
-Co?! to mój brat.
-Ale to nie znaczy, że nie możesz mieć przed Nim jednej tajemnicy...
-Tylko my...
-"My" to najlepsze co mnie spotkało i nie mogę teraz tego stracić.-podniósł lekko moja głowę, żebym mogła ponownie spojrzeć Mu w oczy...-Możemy zacząć od nowa?
-Zayn...-Odparłam proszącym tonem.
Zayn w tym momencie klęknął przede mną, wziął moją prawą rękę i podniósł głowę.
-Zostaniesz moją dziewczyną?-uśmiechnął się i z prośbą na twarzy i czekał na moją odpowiedź.
Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Czułam się jakby Zayn mi się oświadczał, ale tak wewnątrz nie byłabym na to gotowa. Zastanawiałam się. Chciałam z Nim być i zacząć od nowa, chciałam, żeby było pięknie jak kiedyś, ale bałam się, że sytuacja z przed kilku dni się powtórzy, a tego bym nie zniosła...
-Sam?-zapytał po dłuższej chwili ciszy, chyba bał się, że powiem "nie".
-Nie wiem... Nie potrafię tak po prostu znowu Ci zaufać. Przepraszam.-odwróciłam się i chciałam wsiąść do auta, ale On nadal trzymał moją rękę.
-Kochałem Cię.-powiedział podnosząc się z kolan.-A teraz kocham Cię bardziej...-wpił się w moje usta, a ja odpłynęłam... Już nie liczyło się, co powiedziałby Liam, czy co będzie dalej. Ja na prawdę Go kocham i nigdy nie przestałam... To musi się udać.
-Ostatni raz.-spojrzałam Malik'owi w oczy i złapałam Jego rękę.
On tylko szeroko się uśmiechnął i ponownie mnie pocałował.
Wrócił mój Zayn?

Całą słodką chwilę zepsuł mój brat, który właśnie do mnie dzwonił...

-Tak?-zapytałam.
-Gdzie jesteś?!-krzyczał do słuchawki.
-Wracam do domu. Będę za pół godziny.-odparłam oschle.-Coś jeszcze?
-Pośpiesz się.-odpowiedział zgaszony i się rozłączył.

-Coś nie tak?
-Wszystko okej, ale muszę się zbierać.-wywinęłam dolną wargę w podkówkę i wlepiłam w Zayn'a spojrzenie małego psiaka, które podobno wychodziło mi dość dobrze.
-To do zobaczenia za niedługo.-Malik rozłożył ramiona sugerując mi, że mam zająć miejsce między nimi. Wtuliłam się w Jego tors i tkwiłam w nim przez dłuższą chwilę. Ciepło bijące od Niego nie pozwalało mi odejść, ale musiałam to w końcu zrobić, bo Liam by mnie zabił, jakbym się spóźniła. Ostatnio jest na mnie strasznie cięty, albo po prostu na Zayn'a i przez to tak się zachowuje...
-Muszę już iść...-wyszeptałam wyplątując się z ramion Malik'a, które szczelnie oplatały moje ciało.
-Będę tęsknił...-pocałował mnie trzymając za rękę i pomógł wsiąść do auta. -Zadzwonię wieczorem.
Uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi i zamknęłam drzwi samochodu. Ruszyłam z parkingu.
Teraz tylko do domu. Muszę zastanowić się, jak to wszystko rozegrać, czy powiedzieć Liam'owi?
Chwilę po tym jak odjechałam z przed kawiarni, dostałam SMS'a. Od Zayn'a.

Chce się jutro ze mną spotkać. Stara się, to takie cudowne...

-Już jestem!-zawołałam odkładając klucze na swoje miejsce.
-Gdzie byłaś tyle czasu?-mój brat wystrzelił z salonu jak z procy i wbił we mnie zabójcze spojrzenie, jak tylko przekroczyłam próg.
-Musiałam coś załatwić, mówiłam Ci.-odparłam bez żadnych emocji i ruszyłam na górę.
-Stój!
-Nie krzycz na mnie!-odparłam przestraszona.
-Jeżeli będę chciał, to będę krzyczeć. Gdzie byłaś, pytałem.-powtórzył z nerwowym wyrazem twarzy.
-U lekarza.-skłamałam po czym zaczęłam się zastanawiać, co dalej?
-Co? Źle się czujesz?-nagle się zrobił opiekuńczy.
-Nie. To tylko kontrola.-odwróciłam się i poszłam do swojej sypialni.

*Oczami Liam'a*

Cholera jasna! A jeśli to coś poważnego? Jeśli Sam jest chora? Ale ze mnie kretyn, Ona może mnie potrzebować, a ja zachowuję się tak idiotycznie. Jestem zdenerwowany, ciągle staram się Ją chronić i zapominam, że Ona potrzebuje też trochę ciepła i miłości, a nie tylko awantury i kłótnie... Muszę z Nią
porozmawiać.
Tylko jak? Najlepiej delikatnie Payne!
Sam nie może czuć się teraz samotna.
Usiadłem w salonie i przez dłuższą chwilę zastanawiałem się, czy mam iść do Niej teraz, czy zaczekać do wieczora... Teraz!
Wstałem i idąc po schodach zacząłem wyobrażać sobie naszą rozmowę. Sam będzie spokojnie opowiadać, co jest nie tak, a ja usiądę przy Niej i przeproszę, powiem, że Ją kocham i nie pozwolę Jej skrzywdzić... Ale co to da?

-Sam?-zatrzymałem się przed wejściem do Jej sypialni i lekko zapukałem w przymknięte drzwi.
-Wejdź.-odparła łagodnym głosem. Nie jest na mnie zła, cudownie. Uśmiechnąłem się sam do siebie, po czym wszedłem powoli do środka.
Moja siostra siedziała skulona w kłębek na swoim łóżku i trzymała w ręce telefon.
-Coś się stało?-zapytała po chwili ciszy.
-Chciałem pogadać. Masz chwilkę?-zapytałem siadając obok Niej.
-Tak. Słucham.-wlepiła we mnie spojrzenie, a mi odjęło mowę.
-Młoda...-zacząłem niezbyt ambitnie.-Chciałem porozmawiać o naszej ostatniej dyskusji...
-Dyskusji? Raczej kłótni...-odparła zbulwersowana.-Zacząłeś się wydzierać na mnie i narzuciłeś swoje zdanie po czym potraktowałeś jak 10-latkę... Na koniec, jak wróciłam do domu zacząłeś się wypytywać, gdzie byłam... Liam, nie chcę, żeby to wszystko tak wyglądało i nie wyjadę z Tobą.
-Sam, przepraszam. Nie chciałem tego tak załatwić. Martwię się o Ciebie i próbuję Cię chronić.
-Przed czym?
-Przed Zayn'em...-odparłem ze spuszczoną głową.
-Nie musisz. Sama sobie świetnie radzę.
-Jesteś moją młodszą siostrzyczką i chcę Ci pomóc, a On jest niebezpieczny...-objąłem Ją ramieniem.-Wyjedziemy i wszystko będzie dobrze. Poznasz nowych ludzi i na pewno się zakochasz jeszcze nie raz.
-Dobrze wiesz, co o tym myślę.

*Oczami Sam*

Zaczęłam swoją wypowiedź, gdy zadzwonił mi telefon. Mam nadzieję, że Liam nie widział, kto to...
-Zaczekam na dole.-wyszedł i zamknął drzwi.

-Hallo?
-Hej piękna.-Zayn odpowiedział.-Co robisz?
-Mam pogadankę z bratem... -wyszłam na taras i zapaliłam papierosa. Ostatnio zdarza mi się to coraz częściej.
-Przeszkodziłem?
-Nie... Wyszedł i czeka na dole. A Ty co robisz?
-Tęsknię za Tobą... Możesz przyjechać?-zapytał z nutką ochoty na coś więcej niż tylko rozmowa...
-Nie!-urwałam szybko. Nie byłam jeszcze gotowa na coś więcej.
-Coś nie tak?-spytał troskliwym głosem.
-Zayn, nie dam rady.-zaciągnęłam się papierosem.
-Palisz?-zapytał z troską i przejęciem.
-Tak, co z tego?
-Przecież wiesz, że to szkodzi.
-I kto to mówi?-zaśmiałam się.
-Możemy się spotkać?
-Dzisiaj?
-Tak. Zależy mi.
_Misiek, widzieliśmy się niedawno... Jutro się spotkamy... Przepraszam Cię, ale Liam idzie... Napisze później.-dopaliłam papierosa i wróciłam do pokoju.

-Już mogę?-Liam zapytał wchodząc do sypialni z dwoma kubkami czegoś ciepłego.
-Tak, wejdź.-uśmiechnęłam się i usiadłam przy oknie.
-Trzymaj.-podał mi jeden kubek z herbatą i usiadł na ziemi obok mnie.-Wyjedziesz ze mną?
-Liam! Już Ci powiedziałam i zdania nie zmieniam.
-Ale Sam! To dla Twojego dobra... Nie chcę, żebyś znowu przeszła coś takiego... Żebyś...
-Żebym była z Zayn'em.-dokończyłam za Niego.-Nie masz się o co martwić. Ja i Zayn to skończona sprawa.-ledwo przeszło mi to przez gardło, ale się udało.-Chcę się już położyć, okej?
-Jasne. Kocham Cię, wiesz?-Cmoknął mnie w czoło i wyszedł.

Przez dłuższą chwilę siedziałam na łóżku i zastanawiałam się co dalej. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk SMS'a, Zayn się dobija.

Dobranoc, kochanie. 
Do zobaczenia jutro... U mnie. :* 
Kocham, Zayn

Odpisałam Mu tylko "Do zobaczenia" i położyłam się spać. 

Rano obudził mnie hałas na dole. Liam na pewno próbuje poradzić sobie z kuchnią. 
-O 8 rano?! Sobota jest...-przetarłam dłonią twarz i spojrzałam przed siebie. Do sypialni wpadało światło z zewnątrz i nie pozwalało mi ponownie zasnąć, więc zostało mi tylko jedno. Trzeba wstać i iść na dół.

-Co Ty wyprawiasz?-zapytałam brata siadając przy stole w kuchni. 
-Śniadanie.-odparł z wielkim bananem na twarzy. 
-Nie jestem głodna. -dodałam bez entuzjazmu i ruszyłam do łazienki. Prysznic i jadę do Zayn'a. 

*Godzinę później*

-To ja lecę! Do zobaczenia po południu!-zawołałam wychodząc z domu. 
-Pa!-Liam krzyknął z salonu i kontynuował oglądanie jakiejś komedii. 

Zamknęłam za sobą drzwi i wsiadłam do samochodu. 
Wyjeżdżając z naszego podjazdu rozejrzałam się w okół. Jakiś kretyn próbował zaszaleć i jeździł jak nienormalny. Na liczniku miał przynajmniej 150km/h... Wariat...
Pomyślałam i wyjechałam na ulicę.
Lekko przyśpieszyłam i już musiałam zacząć ścierać opony...
Usłyszałam tylko głośne uderzenie i poczułam, że umieram...


Witam serdecznie po dłuższej przerwie.
Mamy tu długo rozdział z dość nieciekawym zakończeniem... Chcę Was wprowadzić w zakończenie "Closer". Ten rozdział jest jednym z ostatnich pierwszego tomu tego tekstu.
Liczę na dużo Waszych komentarzy, bo chcę wiedzieć, że czytacie... Ten rozdizał jest dla mnie szczególnie ważny i liczę na Waszą opinię.
Kocham, Nat. :*