"Just go... And leaved me alone."
...-Jakie dziecko?!-zapytałem lekarza, który ze stoickim spokojem spokojem przekazywał mi te informacje... Ja, sam, z dzieckiem? O nie! To się nie uda.
-Jak mniemam, pańskie.
-To nie możliwe...
-A jednak... Potrzebuję pańskiej zgody na utrzymanie dziecka przy życiu...
-Ile mam czasu na decyzję?
-Tak szczerze? Muszę wiedzieć już.-stanowczo odpowiedział i spojrzał mi w oczy.
-Yyy... Zgadzam się.-trudno mi to przeszło przez gardło, ale jeżeli mogę uratować nasze dziecko, to muszę się zgodzić.
-Proszę to podpisać i zapraszam na intensywną terapię. Tam przewieziemy Pana Dziewczynę.
-Dziękuję.
Lekarz odszedł, a Liam od razu zmaterializował się obok mnie.
-I co? Jak poszło?-Payne podbiegł i wlepił we mnie spojrzenie pełne nadziei, która w tym momencie nie była już potrzebna... tylko jak Mu powiem o tym wszystkim?
-Czyli?!-Liam zaczynał robić się niecierpliwy.
-Sam... Ona była w ciąży...
-Była?!?-Jego oczy momentalnie się zeszkliły, a mi zaczęło brakować słów... Nie potrafię powiedzieć Mu, że ona po prostu nie żyje!
-Lekarz kazał mi podpisać zgodę na utrzymanie dziecka w łonie matki, aż do momentu kiedy będzie można je podpiąć do osobnej aparatury, żeby mogło normalnie żyć...
-Czekaj... Czy ja dobrze rozumiem... Sam nie...?
-Zrobili wszystko co można było zrobić... Zostało już tylko dziecko...
-Gdzie teraz są?-pytał powstrzymując łzy...
-Na intensywnej terapii... Mam tam pójść...
Ruszyłem bez zbędnych słów na oddział, gdzie miała znajdować się Sam. Liam zrobił to samo, ale z lekkim opóźnieniem.
Stanąłem przed szklaną powłoką drzwi i zamurowało mnie. Zobaczyłem Ją... Payne zatrzymał się kilka kroków dalej i przyglądał się Jej przez szybę. Była taka blada i potłuczona, bezbronna... Spuściłem głowę i zacząłem płakać... Miałem tylko nadzieję, że to zły sen...
Panowała cisza, ta najgorsza- pełna nadziei, a równocześnie pewności, że to już koniec... To wszystko rozwalało mnie od środka.
Uniosłem lekko głowę i otarłem łzy.
-Kto powie to Greg'owi?-usłyszałem cicho zadane pytanie Liam'a.
-Powinienem to być ja... Przecież to przeze mnie...
-Nie mów tak... To co się stało to tylko i wyłącznie moja wina... To ja Ją zdenerwowałęm i tak się skończyło... Zadzwonię do Niego. Powiedz o wszystkim Caroline.
Liam odszedł kilka metrów, a ja wyjąłem telefon i od razu wybrałem ikonę Carol' w kontaktach.
-Hallo?
-Cześć, tu Zayn. Muszę powiedzieć Ci coś ważnego...
-Co się stało?-dało się słyszeć w Jej głosie zdenerwowanie.
-Sam...
-Co z Nią? Coś z ciążą?!
-Skąd wiesz, że była w ciąży?-zapytałem zdziwiony.
-Rozmawiałam z Nią kilka dni temu... Stop!!! Była?!? Zayn mów zaraz co się stało!
-Ona nie... Sam nie żyje...-odparłem nie umiejąc po raz kolejny powstrzymać emocji...
-Co?!? Gdzie jesteście?
-W szpitalu, lekarze próbują ratować dziecko.
-Przylecę następnym samolotem. Wyślij mi adres tego szpitala!-rozłączyła się.
*Oczami Caroline*
Co mogło się stać? Muszę jak najszybciej jechać na lotnisko.
Zebrałam najpotrzebniejsze rzeczy i wybiegłam z domu.
Po 20 minutach byłam na lotnisku w Nowym Jorku.
-Bilet do Londynu na najbliższy lot, proszę.-nerwowo podbiegłam do okienka na lotnisku,
-Jeszcze nie wystartował samolot, który miał lecieć 10 minut temu. Zdąży Pani?
-Tak.-złapałam bilet i biegłam długim korytarzem w stronę płyty lotniska.
Udało się, zajęłam swoje miejsce i odetchnęłam lekko. Samolot wystartował, a ja uniosłam się nad miasto. W Londynie mamy być za półtorej godziny.
-Proszę zapiąć pasy, będziemy lądować.-głos pilota wybrzmiał z głośnika w samolocie. Nareszcie.
*Oczami Zayn'a*
-Caroline będzie tu za niedługo, właśnie wysłała sms'a, że lądują.
-Dobrze. Greg też powinien się zjawić lada chwila.-Liam odparł i ponownie skierował głowę ku szybie za którą leżała Sam.
-Witam ponownie.-lekarz pojawił się przed nami.- Chcą Panowie wejść do środka?
-Jeśli możemy...-Liam odpowiedział już startując do drzwi.
-Proszę bardzo, tylko spokojnie.-mężczyzna lekko się uśmiechnął i odszedł.
Po raz kolejny zapanowała cisza, aż udało mi się z siebie wydobyć jakiekolwiek słowo, żeby ją przerwać...
-Ty pierwszy...
Liam nic nie odpowiedział tylko skinął głową i ruszył w stronę łóżka Sam.
Spoglądałem ciągle na Nią z niedowierzaniem... Jak to wszystko się stało?
-Kocham Cię i nigdy nie przestanę...-szeptałem do siebie, gdy ktoś oparł się o moje barki.
-Jestem.-Caroline oznajmiła zalana łzami.
-Sam leży tam. Liam u Niej jest.-odpowiedziałem ustępując Jej miejsca.
-Co się stało?
-Umówiliśmy się, żeby do mnie przyjechała... I nie dotarła...-próbowałem nie płakać, ale było to cholernie trudne, o ile w ogóle wykonalne.
-Wróciliście do siebie, prawda?-zapytała lekko skrępowana.
-Można było to tak nazwać...
Caroline wstała i przytuliła mnie, a ja rozkleiłem się jak dziecko... Zaczynało to wszystko do mnie docierać i to było najgorsze...
-Liam?
-Stary, idź...-wydukał pod nosem i wskazał ręką szklane drzwi.
Odwróciłem się i niepewnie wszedłem do sali. Usiadłem obok łóżka Sam i wziąłem Jej rękę, patrzyłem na Nią i myślałem... Myślałem, co by było, gdybym nie kazał Jej ukrywać "nas" przed Liam'em... To by się nie stało...
-Kochanie? Słyszysz mnie? Będziemy mieć dziecko, na pewno będzie takie śliczne jak Ty...-szeptałem do leżącej przede mną ukochanej...-Kocham Cię, nie możesz odejść, nie możesz mnie zostawić... nie możesz...-łudziłem się, że mnie usłyszy i odpowie, odpowie, że nie odejdzie, że to tylko przejściowe...
Mimo to, że wszystko zaczynało się układać w mojej głowie i wbrew mojej woli to do mnie docierało, to chciałem mieć Ją przy sobie. Przecież ja sobie nie poradzę z dzieckiem...
Wyszedłem na korytarz i usiadłem na wolnym krześle. Wpatrywałem się w sufit do końca dnia...
*Miesiąc później*
Po jak zwykle nie przespanej nocy wygramoliłem się z łóżka i po raz kolejny wbiłem swój wzrok w przestrzeń za oknem. Muszę jechać do szpitala, może dzisiaj dowiem się czegoś nowego.
Wyszedłem z sypialni i ruszyłem w stronę łazienki. Wziąłem prysznic, założyłem jakieś ciuchy i lekko podniosłem włosy.
W biegu zjadłem kawałem pizzy, czy czegoś, pewnie leżało to tu już kilka dni i wyszedłem z domu. Wbiegłem do garażu i wsiadłem do Bentley'a stojącego obok Ferrari, którym jeździła Sam...
Opuściłem podjazd i skręciłem w prawo w stronę głównej ulicy, żeby dostać się do szpitala.
Odkąd każdy dzień tam spędzam, nie mam czasu na nic. Nie wychodzę nawet z Liam'em... Zresztą On też nie spędza czasu w inny sposób.
Sam zostawiła nas samych... Nie potrafimy sobie z tym poradzić.
Caroline trochę nam pomaga i próbuje podnieść na duchu, ale widać, że sama jest cholernie przybita... Mimo to dzielnie się trzyma...
*szpital*
-Jestem!- oznajmiłem widząc Liam'a siedzącego na korytarzu. Pił kawę.
-Cześć. - odparł bez emocji podając mi prawa dłoń.
-Wiesz coś nowego?- zająłem miejsce obok kumpla i wlepiłem w Niego swoje spojrzenie.
-Larson ... -tak nazywa się lekarz. - czeka na ciebie w swoim gabinecie.
-okej.- wstałem i klepnąłem kumpla w ramię.
Pewnym krokiem ruszyłem wzdłuż korytarza, żeby dostać się do gabinetu Larson'a.
-Dzień dobry. Chciał mnie Pan widzieć.
-Tak. Proszę usiąść. - facet wskazał mi krzesło i zajął swoje po drugiej stronie biurka. - Mam dla Pana ważną i chyba dobrą wiadomość.-splótł palce opierając się łokciami o blat biurka.
-Słucham.
-Dziś możemy zakończyć proces rozwoju dziecka. Możemy podpiąć je do osobnej aparatury.
-To fantastycznie... Ale co będzie z...
-Będzie mógł Pan pochować swoją narzeczona... To niestety definitywnie koniec. - spojrzał mi w oczy...
-Dziękuję... - odparłem niepewnie. Teraz muszę powiedzieć to Liam'owi i zająć się pogrzebem.
-Proszę się nie martwić... - lekarz dodał zanim zamknąłem drzwi.
Zatrzymałem się zaraz po wyjściu z gabinetu. Spojrzałem w sufit, a moje oczy momentalnie się zeszkliły... Kolejny raz będę musiał się z Nią żegnać... Przez dłuższy moment tylko stałem, aż z zamyślenia wyrwał mnie Liam, który pojawił się obok nie wiadomo skąd.
-I co?
-Podpinają dziecko do osobnej aparatury. Możemy pochować Sam...
-Czyli to już koniec? - zapytał opierając się o ścianę.
-Koniec. Zostań tu, a ja jadę do Domu po dokumenty. W razie czego dzwoń. - poinformowałem Payne'a i ruszyłem przed siebie.
*kilka godzin później *
Wróciłem do szpitala. Poszedłem jak zwykle na intensywną terapię, ale nikogo tam nie było... Wydałem szybko telefon i zacząłem nerwowo biegać po korytarzu.
-Liam, gdzie jesteś?
-W szpitalu. Właśnie patrze na Twoją córeczkę.
-Córeczkę?-łza zakreciła mi się w oku... - gdzie dokładnie jesteś?
-Od gabinetu Larson'a korytarzem w lewo i prosto.
-Zaraz tam będę. - rozłączyłem się i pobiegłem korytarzem do miejsca, gdzie miał znajdować się Payne.
Jest! Widzę Go! Spojrzał w moją stronę i kwinął ręką, żebym się pospieszył. Ale moment! Zatrzymałem się i wbiłem wzrok w trzech facetów stojących za Nim. Przecież to nie mogą być Oni... Nie teraz! Cholera, nie teraz!
Doszedłem do siebie i ruszyłem w Ich stronę.
-Co Oni tu robią?-zapytałem wskazując ręką na Harry'ego, Niall'a i Louis'a. ***
-Przyjechali. Przecież to nasi kumple. Pomyślałem, że poczujesz się lepiej, gdy przyjaciele będą przy Tobie.
-nie widzieliśmy się cztery lata, nie utrzymywaliśmy ze sobą żadnego kontaktu, a Ty uważasz Ich za moich przyjaciół?!? - krzyknąłem na Liam'a...
-Zayn... - Harry się wtrącił. - Nie pamiętasz juz ile razem przeszliśmy? Jesteśmy przyjaciółmi i chcemy być przy Tobie w tych trudnych chwilach.
-Chcecie być przy mnie... Błagam! Teraz? Straciłem wszystko co się dla mnie liczyło... A Ty teraz jak gdyby nigdy nic się pojawiasz i chcesz mnie wspierać! Śmieszny jesteś!
-Stary... - Niall próbował rozładować atmosferę... - To dla Ciebie trudne, ale chcemy tu być... Zostawiliśmy Cię wtedy, gdy...
-Zostawiliście mnie, gdy zmarła moja matka! Nie byłem Wam wtedy potrzebny?!
-To nie tak! Chcemy, żeby było jak dawniej. Jesteśmy kumplami. Zawsze byliśmy. - Horan dokończył i wyciągnął w moja stronę rękę w geście zgody.
-Czego oczekujecie? Że tak po prostu wszystko będzie jak kiedyś? Otóż nie będzie! Teraz mam córkę... Teraz wszystko będzie inaczej... - opadłem na krzesło i bezwładnie spuściłem głowę...
-Dlatego chcemy Ci pomóc... Od tego masz kumpli. - Louis w końcu się odezwał.! Oparł się o moje kolano i klepnął w plecy. - Bez Ciebie to nie ma sensu.
-Przepraszam... - odparłem bezsilnie spoglądając na czwórkę kumpli z dawnych lat...
-Przejdziemy przez to razem!-Liam wysunął rękę w naszym kierunku, a my już dobrze wiedzieliśmy co robić. Kolejno położyliśmy ręce na Jego dłoni i zrobiliśmy to co zawsze w takich chwilach...
-Razem... - powiedziałem pierwszy, a za mną kolejno Harry, Liam, Niall I Louis
*dwa dni pozniej*
Nadszedł TEN dzień... Dziś nikt nie jedzie do szpitala. Dziś dzień, w którym już na zawsze pożegnam się z Sam... Wyjąłem odpowiednie ciuchy z garderoby i zacząłem się ubierać.
Tak bardzo nie chciałem iść. Nie chciałem zostać sam... Bez Niej...
-Możemy jechać. - poinformowałem resztę zajmującą mój salon. Zatrzymałem się na schodach i przeczesałem ręką włosy.
-Ja poprowadzę. - Harry oznajmił wstając z fotela.-Chodźcie.
-Jedźcie. Ja pojadę sam... Liam wie gdzie to jest.
-Okej. Widzimy się na miejscu. - Tomlinson wyszedł jako ostatni.
Rozejrzałem się po domu i wyszedłem kilka minut później.
Jechałem do kościoła w ciszy, skupiony na drodze. Bez żadnej nadziei...
Jechałem, żeby powiedzieć to ostatnie "żegnaj...", to najgorsze, najtrudniejsze ze wszystkich...
Na pogrzebie byłem w innym świecie. Odcięty od otaczającego mnie świata myślałem, o Sam, o nas i o dziecku. O naszej córeczce. Dopiero, gdy przenieśliśmy się na cmentarz, na miejsce, gdzie czterech mężczyzn postawiło trumnę, nad kilku metrowym dołem, a ksiądz zaczął odprawiać
ostatnie modlitwy, wróciłem do siebie. Spojrzałem ostatni raz na trumnę, gdy ta była spuszcza w dół. Symbolicznie rzuciłem grudką ziemi i wypowiedziałem to ostatnie: "kocham Cię...".
Witam myszki! To ostatni rozdział "Closer", mam nadzieję, że podobał wam się ten part, bo będzie kolejny. O czym świadczy pojawienie się reszty chłopaków. Myślę, że warto będzie czekać na drugą część tej opowieści. Czekam na komentarze i dziękuję, że tak dużo osób czytało "Colser", to dla mnie bardzo ważne. A jeśli chodzi o kolejną część tej opowieści to myślę, że pierwszy rozdział pojawi się już w styczniu. Poprzedzony on będzie na pewno zwiastunem, o którym was pewnością poinformuje. Szczegóły juz wkrótce! Do zobaczenia! :*
Wow niesamowite!! Jesteś wspaniała, nie mogę się doczekać następnej część :**** /L.
OdpowiedzUsuńHej, ZAPRASZAM na bloga mojej koleżanki. Zostawcie po sobie komentarz, obserwację, albo po prstu czytajcie! http://rozzys-blog-young.blogspot.com/ NAPRAWDĘ WARTO!!!
OdpowiedzUsuńhttp://rozzys-blog-young.blogspot.com/
http://rozzys-blog-young.blogspot.com/
http://rozzys-blog-young.blogspot.com/
http://rozzys-blog-young.blogspot.com/
http://rozzys-blog-young.blogspot.com/
http://rozzys-blog-young.blogspot.com
Hej, ZAPRASZAM na bloga mojej koleżanki. Zostawcie po sobie komentarz, obserwację, albo po prstu czytajcie! http://rozzys-blog-young.blogspot.com/ NAPRAWDĘ WARTO!!!
OdpowiedzUsuńhttp://rozzys-blog-young.blogspot.com/
http://rozzys-blog-young.blogspot.com/
http://rozzys-blog-young.blogspot.com/
http://rozzys-blog-young.blogspot.com/
http://rozzys-blog-young.blogspot.com/
http://rozzys-blog-young.blogspot.com