"Why YOU?!?!"
... Poczułam, że umieram...
*Oczami Zayn'a*
Długo Jej nie ma...
Chodziłem po domu w stresie, jakby nie było nie wiedziałem jak do końca zachować się, kiedy Sam przyjedzie...
Zadzwonię do Niej.
Zszedłem na dół do salonu i wziąłem do ręki swojego iphone'a. Tylko co ja Jej powiem?
Przez moment się zastanawiałem, ale po chwili byłem już gotowy. Wybrałem numer i przyłożyłem telefon do ucha.
Długi sygnał i nic. Próbowałem kilka razy, aż zacząłem zastanawiać się, czy nic się nie stało. Wyszedłem szybko z domu i wsiadłem do auta. Przez głowę przeleciały mi setki czarnych scenariuszy. Miałem już nawet pomysł, żeby zadzwonić do Liam'a, ale chyba by mnie zabił, gdybym zapytał, czy Sam już wyszła. Muszę sobie teraz poradzić sam.
Jechałem w stronę Jej domu i ciągle się rozglądałem, Bo miałem nadzieję, że trwa to tak długo, dlatego, że chciała iść pieszo do mnie. Łudziłem się o to, ale jak widać nie potrzebnie... Jakiś policjant kierował ruchem na ulicy, w którą powinienem skręcić, żeby dojechać do Boomstreet, gdzie mieszkała Sam.
-Przepraszam! Co się dzieje?-krzyknąłem do policjanta, który kazał mi się zatrzymać i wysiadłem z auta.
-Wypadek. Jakiś kretyn wjechał w czarnego mercedez'a.
-Jakiego mercedez'a?-zaczynałem się bać, ale starałem się zachować zimną krew.
-Wyższy terenowy.-policjant odparł bez żadnych uczuć w głosie i polecił mi wsiąść do samochodu.
-Mogę tam iść?
-Po co?-zapytał z pretensją w głosie.
-Po prostu muszę...-próbowałem się jakoś przecisnąć, ale gliniarz zablokował mi przejście.
-Nie! To niebezpieczne.
-Człowieku nie pierdol! Puść mnie!-wydarłem się i wbiegłem w tłum ludzi stojących przy dwóch
zmasakrowanych samochodach. Zamurowało mnie...
Ten czarny mercedez, a raczej to co z niego zostało należał do Sam. Ona... Ona żyje, prawda? Ona musi żyć, nie może mnie zostawić...
Podbiegłem do ekipy lekarzy, którzy wnosili nosze, na których lezała do karetki.
-Ona żyje?!?-krzyknąłem do jednego z nich.
-Nie mogę udzielać takich informacji.
-Nazywam się Malik. To moja dziewczyna!-odparłem mając nadzieję, że mi odpowie.
-Jej stan jest krytyczny. Wszystko będzie wiadomo w szpitalu, ale najpierw Pana dziewczynę czeka poważna operacja...-wsiadł do karetki i zamknął za sobą tylne drzwi. Muszę jechać za nimi. Nie zostawię Sam samej.
Pobiegłem do samochodu i jak najszybciej ruszyłem za pogotowiem. Muszę jakoś poinformować o tym Liam"a... ale... To jeszcze nie jest odpowiedni moment.
*Szpital*
Przez ostatnią godzinę lekarze próbują uratować Sam, ale jak na razie nie mam więcej informacji i nie zapowiada się, że szybko się czegoś dowiem. Usiadłem naprzeciwko bloku operacyjnego i wyjąłem telefon z kieszeni. Przez dłuższą chwilę tylko na niego patrzyłem i zastanawiałem się, jak powiedzieć TO Liam'owi, przecież to nie jest takie proste...
Najpierw spróbowałem napisać to sms'em, ale zrozumiałem, że to bez sensu. Malik! Weź się w garść i do Niego zadzwoń. Musi wiedzieć, co dzieje się z Sam.
Długi sygnał oczekiwania, ale w końcu odebrał.
-Czego chcesz?
-Przyjedź do szpitala. Sam...
-Co z Nią?! Co Jej zrobiłeś?!?-krzyczał wściekły.
-Nic! Uspokój się! Miała wypadek samochodowy. Operują Ją. Pośpiesz się!-rozłączyłem się i ponownie zająłem miejsce na krześle w centrum korytarza.
Oczekiwanie w takiej chwili est na prawdę nie do wytrzymania!
-Przepraszam!-zaczepiłem lekarza, który właśnie opuścił blok.-Co z Nią?
-Niestety nie mogę jeszcze nic powiedzieć, ale ciągle walczymy. Musi Pan czekać.
-Dziękuję.-odparłem opadając bez sił na krzesło.
Lekarz odszedł.
-Co z Sam?!-rozległ się głos Liam'a.
-Operują. Lekarz powiedział, że walczą i trzeba czekać...
-Co ja narobiłem...-mówił do siebie.
-Stary... To przecież nie Twoja wina!
-Miałem Jej pilnować, opiekować się i co?!
-A ja miałem być Jej miłością życia... I co zrobiłem?-spuściłem głowę, żeby Payne nie widział drobnych łez w moich oczach.
-Teraz najważniejsze jest, żeby z tego wyszła.-usiadł obok mnie i czekał w milczeniu.
Sam też się nie odzywałem, bo nie wiedziałem co powiedzieć. Oficjalnie Liam mnie nienawidzi...
-Kawy?-zapytał po prawie godzinie bez słowa.
-Chętnie.-odparłem lekko podnosząc wzrok, żeby spojrzeć na stojącego kumpla.
-Zaraz wracam, a Ty czekaj.-poszedł w głąb korytarza i zniknął za zakrętem.
Nie było Go już dobrych kilka minut, aż nagle z bloku wyłonił się lekarz. Nie miał zbyt pogodnej miny.
-Pani doktorze?
-Mam dwie wiadomości. Dobrą i złą.
-Słucham...-wstałem nagle i stanąłem pełen zaciekawienia przed chirurgiem.
-Pana narzeczona niestety...-spuścił głowę...
-Co niestety?! Mów Pan do cholery!
-Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, ale nie udało nam się Jej uratować... Szczerze Panu teraz współczuję.
-Nic Pan nie mógł zrobić?!? Tak! Zawsze tak mówicie! Zabiliście Ją!!!-darłem się w rozpaczy.
-Proszę się uspokoić... Na szczęście...
-Jakie szczęście?! Ona nie żyje.
-Na szczęście udało nam się uratować dziecko. Możemy pozwolić mu trochę się rozwinąć w łonie matki.
-Jakie dziecko?!...
Hejka! Mam dla Was kolejny rozdział. Niestety nie jest on tak długi jak poprzedni z dwóch powodów. Po pierwsze, mam ostatnio mega urwanie głowy i nie daję rady, a po drugie, jest Was strasznie mało i siły do pisania coraz mniejsze.
Mamy tu przed ostatni rozdział "Closer", Jak widzicie dużo się zmieniło, ale to nie koniec. Komentujcie, a ja zabiorę się za ostatni rozdział. Miłego czytania!!!! :***
oby dziecko przeżyło i matka też jednak się obudziła :(
OdpowiedzUsuńxnauqwbegi9pfwoqgfewo ja tu zaraz umreeee! chce nexta ;oooooo kocham cieeee <33333 swietnie, zajebiscie .... *--------------*
OdpowiedzUsuńWOW!!!!! *-*
OdpowiedzUsuńnajlepszy!!!! OMG!!!! *-*
OdpowiedzUsuńkiedy więcej????!!! uzależniłam się od tego !! :D
OdpowiedzUsuńHej! Miałam dla Ciebie wykonać zwiastun, ale ktoś włamał się na moje konto i nie mogę się do niego dostać, więc proszę o kontakt na adres natalkap001@gmail.com
OdpowiedzUsuń~Natalia
39 year-old Assistant Media Planner Allene Brosh, hailing from Cumberland enjoys watching movies like Destiny in Space and Taekwondo. Took a trip to Monastery and Site of the Escurial and drives a Outlook. przejdz tutaj
OdpowiedzUsuń