"It was small roance... not big love?"
*Oczami Liam'a*...-Ona spała ze swoim byłym!-wydarł się, a mnie ścięło z nóg.
-Co?!
-Właśnie to! Przyjechałem do Niej i chciałem przeprosić. Wybaczyła mi i poszła się pakować, bo chciała, żebym Ją stamtąd zabrał... Potem ten palant się przypałętał i dostał ode mnie w mordę, a na koniec powiedział mi, że przeleciał Sam i była bardzo zadowolona... Tego było za dużo stary, za dużo...-spuścił głowę i zdjął rękawice z dłoni.-Wyszedłem i czekałem jeszcze chwilę przed tym domem, ale w końcu odjechałem...
Co miałem zrobić? Miałem zostać i udawać, że wszystko jest okej? Nie jest i nie będzie... Ten związek od początku miał być inny...-odwrócił się i wszedł do salonu. Nie zrozumiałem do końca Jego ostatniego zdania.
-Jak to inny?-już spokojnie zapytałem podążając za Nim.
Zayn od razu zrobił się trochę zmieszany. Zaczął się plątać w zeznaniach i za wszelką cenę unikał mojego spojrzenia.
-Wszystko zaczęło się tylko i wyłącznie od seksu...
-Ty chyba żartujesz?!-wkurzył mnie. Jak On w ogóle mógł tak wykorzystać Sam?! W prawdzie zakochał się w Niej, było to widać, ale na początku chodziło Mu tylko o jedno...
-Stary... Spokojnie.-próbował mnie doprowadzić do normalnego stanu.-Bez uczuć było tylko raz... Ja Ją na prawdę kochałem... Ja Ją nadal kocham...
*twoimi oczami*
Liam nie odbiera telefonu. Znowu... Co się dzieje?! Oby nie zrobił nic głupiego...
Zastanawiam się co mogę zrobić w tej sytuacji, ale nic nie przychodzi mi do głowy... Przecież nie mogę teraz pojechać do Zayn'a... Nie w tym stanie. Jestem, delikatnie mówiąc zmęczona po wczorajszym wieczorze sam na sam z butelką Ballantines'a...
Czuję się winna i nie mogę już tego naprawić... Nawet wiedząc, że byłam pijana i nie wiedziałam co się dzieje u ojca... Drake to wykorzystał i zrobił coś okropnego... Przez Niego zdradziłam Zayn'a i zniszczyłam wszystko...
*kilka godzin później*
Doszłam do normalnego stanu, czyli po prostu wytrzeźwiałam. Doprowadziłam się do porządku, a gdy wychodziłam z łazienki usłyszałam dźwięk otwierania drzwi. To na pewno Liam, więc spokojnie.
Poszłam na górę i weszłam do garderoby. Musiałam znaleźć jakieś ciuchy i buty.
Zastanawiając się nad ubiorem myślałam trochę o tym, czemu Liam nie przyszedł do mnie na górę... Zawsze szedł za mną i był jak mój cień, tym bardziej ostatnio -znaczy, od czasu kiedy ze mną mieszkał. Opiekował się mną przez cały czas, kiedy byłam rozbita i zdołowana, a teraz co? Teraz dopiero będzie miał ze mną piekło... Nie dość, że sam zaniedbuje swój związek z Sonyą to dodatkowo próbuje uratować mój, który od początku nie miał prawa istnieć...
Przebrałam się i spięłam włosy w kok.
Zajęłam się wiązaniem Converse'ów na nogach i ogarnęłam trochę swoją sypialnię, bo za niedługo bez łopaty bym do niej nie weszła. :P Zostało mi jeszcze pranie, przyda się trochę to uporządkować. Zawsze tak miałam, że gdy coś było nie tak, a teraz jest... i to bardzo-wtedy sprzątam.
Nie przejmując się obecnością -jak przypuszczam- mojego brata w domu ruszyłam do łazienki i włączyłam pralkę. Wróciłam do pokoju i otwarłam okno. Wyszłam na balkon i schodami zeszłam na patio zapalając papierosa... Liam zostawił u siebie paczkę czerwonych Marlboro, więc czemu nie skorzystać? Spojrzałam przez szklane drzwi salonu na wnętrze domu, bo nigdzie nie mogłam zlokalizować mojego brata. Dziwne... A nie ważne, może siedzi w kuchni i coś gotuje. Mam nadzieję, że się podzieli, bo jestem już bardzo głodna, od dwóch dni nic nie zjadłam przez to wszystko.
Przerosło mnie to, bo emocje zajmowały całe wolne miejsce w moim ciele... Teraz już trochę lepiej, więc mam miejsce na jedzenie...
Nie przejmując się nadal współlokatorem usiadłam na patio i dokończyłam papierosa.
Usłyszałam po chwili jakieś kroki, które z chwili na chwilę stawały się coraz głośniejsze.
-Na pewno Liam niesie mi coś dobrego...-Cicho powiedziałam sama do siebie z nadzieją, że zjem obiad. A tu kij! Nie ma obiadu, bo kroki nagle ucichły, a ja zaczynałam się zastanawiać, czy to na pewno mój brat jest w środku, ale z drugiej strony On ma klucze i Zayn, a On na pewno by teraz do mnie nie przyjechał... Więc kto chodzi po moim domu???
Niepewnie wróciłam do siebie na górę i zamknęłam drzwi na taras... Tak na wszelki wypadek. Usiadłam na łóżku i przez dłuższą chwilę zastanawiałam się czy wyjść i sprawdzić co jest, czy po prostu siedzieć sam na sam z papierosami... Hmmm...
Nie zdążyłam się nawet dobrze rozsiąść na fotelu, a już kroki były słyszalne na piętrze. W tym momencie zaczęłam się po prostu bać, no w końcu nie wiem, kto jest w domu... Bez wahania weszłam do garderoby i wybrałam numer Liam'a.
*rozmowa telefoniczna*
-Hallo? Liam?
-No, co jest siostra?-mój brat zapytał spokojnym głosem, a ja próbowałam wsłuchać się czy nie stoi za drzwiami... Nie! To nie On...
-Gdzie Ty jesteś?-Zapytałam po chwili ciszy.
-W sklepie. Muszę kupić coś do jedzenia, bo mamy pustą lodówkę.-zaśmiał się i odchrząknął.-A co? Coś się stało?
-No właśnie tak... Ktoś jest w domu...-odparłam cała w strachu...-Pomóż mi.
-Dobra. Już jadę. Siedź gdzie siedzisz i czekaj na mnie.-rozłączył się.
Ja pełna przerażenia, ale nie do końca posłuszna po chwili opuściłam garderobę i wbiegłam do swojej sypialni,
a tam kolejny zawał...
Stanęłam jak wryta na środku pomieszczenia i z niedowierzaniem spoglądałam w stronę fotela przy moim łóżku...
Szybka wymiana spojrzeń i po chwili tonęłam w poczuciu winy... po raz kolejny...
-Co Ty tu robisz?...
Myszki! Mamy next! Specjalnie czekałam na rocznicę i udało się! :P Wooohooo! Cieszycie się? Mam nadzieję, że tak i pod tym rozdziałem będzie zdecydowanie więcej komentarzy niż pod ostatnim.
Zegnam się z Wami przy okazji, bo wyjeżdżam i nie będzie mnie przez około dwa tygodnie. Liczę, że Was przybędzie. :*